Cande: Mów za siebie. Nie wiem czy...
Roberta: Przesadzasz. 100%, że mu się spodobasz. Zresztą każda "chwilę" mu się podoba. Ale kto wie, może to coś poważnego?
Szturchnęłam ją.Wszedł Diego.
Diego: Gotowa?
Roberta: Puka się! Normalnie brak kultury.
Diego: Zamknij się. Cande?
Cande: Tak, gotowa.
Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.
*~Na miejscu~*
Cande: Co chciałeś?-popatrzyłam na niego.Diego: Spotkać się z tobą, poznać cię bliżej.
Cande: Nie mogłeś w szkole? Tam też możesz mnie poznać-usiadłam na ławce.
Diego: W szkole jest mój ojciec. Tam nie moglibyśmy. BEZ ŻADNYCH SKOJARZEŃ.
Cande: ...
Diego: Nie mów, że masz skojarzenia.
Cande: Wcale nie mam. Wcale.
W tym momencie pożałowałam swojej odpowiedzi- Diego wziął mnie na ręce.
Cande: Co... CO TY ROBISZ?!
Diego: Wziąłem cię na ręce. I zamierzam coś zrobić-poszedł w kierunku jeziora.
Cande: NAWET SIĘ NIE WAŻ!
Diego: Wolisz mnie pocałować czy wylądować w jeziorze?
Cande: ... Wolę wylądować w jeziorze.
Diego: Jak wolisz!-szybko złapałam się jego szyi- Nie, Cande! Nie ma tak!
Cande: Możesz skoczyć ze mną!
Diego: Nie chcę być mokry.
Cande: Mówisz jak baba.
Po tych słowach Diego skoczył ze mną do jeziora. Szybko wypłynęłam i wyszłam.
Cande: Idiota!
Diego: Ty mi kazałaś!
Cande: Nie musiałeś mnie słuchać.
Diego: Na następny raz zapamiętam. W ogóle, ładnie wyglądasz w mokrej sukience-uśmiechnął się.
Cande: ... Zboczeniec.
Diego: Zawsze i wszędzie!-popatrzył się w prawo i znieruchomiał.
Cande: Co się stało?-popatrzyłam na niego.
Diego: Nic. Zupełnie nic.
Cande: Diego. Mów co się dzieje inaczej stąd pójd...-pocałował mnie. Chyba śnię...
Po chwili oderwałam się. W tym samym momencie podszedł do nas na oko 50 letni facet w garniturze z dwoma... ochroniarzami? Prawdopodobnie.
Diego: Cześć, tato...
OD: Witaj, synu. Witaj...
Cande: Cande Molaria... Miło mi...-powiedziałam nieśmiało.
OD: Jesteś w związku z Cande?-popatrzył na Diega.
Diego: Tak, jestem z Cande.
... Że co? Nie, ja się nie zgadzam.
Cande: Przepraszam, ale...
Diego: Nie tłumacz, Candy. Tata zrozumiał.
OD: Tak, zrozumiałem. Odprowadź ją do akademika i wróć prosto do domu. Będziemy musieli porozmawiać.
Diego: Dobrze.
Gdy ojciec Diego wszedł do samochodu i odjechał popatrzyłam na "mojego chłopaka" morderczym wzrokiem.
Cande: Co ty mu powiedziałeś? JESTEŚMY W ZWIĄZKU? Odbiło ci?
Diego: Musiałem jakoś się ochronić chociaż trochę! Poza tym- powiedziałem tylko.
Cande: Jasne. A potem będzie się pytał.
Diego: Słuchaj. Ustalmy tak: przed nim udajemy parę. Jak go nie ma- nie jesteśmy parą, wracamy do znajomości.
Cande: Okej.
Ciekawe jak długo to będzie trwać pomyślałam.
*~W akademiku~*
Roberta: Jesteś z nim w pseudo związku... Zależy mu na tobie!
Cande: No chyba nie.
Roberta: No chyba tak! Żadna nie nazwała go zboczeńcem ani idiotą. Poczuł się doceniony i się zakochał. To prawdziwa miłość!
Cande: Taaak. Na pewno. Z nim? Nie.
Roberta: Kiedy się przyznasz, że się w nim zakochałaś?
Cande: Nie przyznam się, bo się takie coś nie zdarzyło.
Roberta: Jasne!-rzuciła we mnie poduszką. Zaczęła się walka na poduszki aż nagle wszedł...
***
Aż nagle wszedł...
No właśnie, kto?
Macie jakieś pomysły?
Do kolejnego rozdziału, koteły!